fbpx

Kraina rODO na horyzoncie!

– Obiecałeś mi powiedzieć, co to jest to „złote rODO”, tato – Adaś stał przy łóżku rodziców w niedzielny poranek i burzył ustalony – zdawać by się mogło – odwieczny porządek rzeczy.

– Już myślałem, że sobie o tym zapomniałeś…

– Hm, hm, hm – udawał śmiech Tata Adasia.

– A ty kolego miałeś mi powiedzieć, co ci się w tej sprawie przyśniło.

– To ty mów pierwszy – zarządził Tata Adasia.

– Poczekajcie na mnie – powiedziała Mama Adasia wychodząc z łazienki.

– Przyniosę tylko kawę dla „większych” i sok dla „mniejszych”.

kraina rodo na horyzoncie

Co to się może przyśnić…

Trwało to niedługo, ekspres w kuchni chwilę pomruczał i posyczał i już mama była z powrotem w sypialni z tacą, na której stały dwie szklanki z sokiem i jedna filiżanka z pachnącą kawą…

– No, to teraz możesz ten sen opowiadać.

– Tylko…. Ale…. – Adaś wyraźnie migał się od odpowiedzi.

– Ale mnie się wtedy śniły konie.

– Śniło mi się, że byliśmy na łące i jeździliśmy na koniach.

– Każdy miał swojego.

– A najlepiej jeździł dziadzio – w tempie końskiego galopu wypowiedział się Adaś.

– Nic tam nie było w tym śnie o danych osobowych…

– No widzisz.

– A ja tak liczyłem na twoje sny – Tata Adasia udawał zmartwienie i sprawnym ruchem zagarnął synka pod kołdrę.

– Uwaga, bo mi się sok rozleje – Mama Adasia wyraziła swój niepokój co do rozwoju wydarzeń.

kraina rodo na horyzoncie

Oto co tygrysy lubią najbardziej!

– To przestań się zajmować takimi mało istotnymi sprawami, jak picie soku i pomóż mi pokonać tego dowódcę piratów, który się ukrył pod kołdrą – Tata Adasia zbierał sojuszników do zbliżającej się operacji śmieszkowo-łaskotkowej.

Chwilę trwało, zanim z roześmianymi buziami i zmierzwionymi włosami cała trójka oparła się na poduszkach.

Adaś dostał do ręki szklankę z sokiem, a tata sięgnął po troszkę przestygłą kawę…

Wszystko smakowało doskonale.

– Tato…

– Czy to znaczy, że ty nie wiesz, co to jest „złote rODO”? – Adaś postanowił definitywnie rozstrzygnąć sprawę, z którą tu przyszedł.

– I wiem, i nie wiem – odpowiedział Tata Adasia.

– Pasowało mi to nawiązanie do Jazona i wyprawy argonautów.

– Po przygodę, w nieznane…

– Tam celem było „złote runo” – skóra z barana, która w odległej krainie wisiała na drzewie, i której pilnował smok.

– Ale to nie pasuje do naszych czasów.

– Nawet dziecko wie, że smoków nie ma, a noszenie naturalnych futer jest nieekologiczne – skonstatował stan sprawy.

kraina rodo

Certyfikat Złotego rODO

– A gdyby nazwać tak jakiś mądry dokument, taki certyfikat, który zaświadcza, że osoba, która go zdobyła, umie dobrze przetwarzać dane osobowe i dbać o ich bezpieczeństwo?… – Jak zwykle rozsądnie odezwała się Mama Adasia.

– Jest przecież taka możliwość, żeby uzyskiwać takie certyfikaty.

– Czemu tego tu nie pokazać?…

– Czyli…, że niby „złote rODO” to będzie certyfikat jakości ochrony danych osobowych? – zapytał Tata Adasia trochę Adasia, trochę Mamę Adasia, a najwięcej siebie.

– To może być dobry pomysł.

– Muszę to wszystko jeszcze poskładać w całość.

– Dasz sobie radę, tato – powiedział Adaś.

– Jesteś przecież Inspektorem Ochrony Danych.

– A co będzie taki Inspektor robił w naszej wyprawie?

– Będzie pomagał kapitanowi przybić do brzegu Krainy rODO.

– Wody tam niebezpieczne.

– Pełno podwodnych skał, na które można łatwo wpaść i zniszczyć statek.

– To właśnie w świecie danych osobowych robi IOD.

– Pilnuje, żeby wszyscy, którzy przetwarzają dane osobowe robili to zgodnie z procedurami, sprawdza, czy te procedury są zgodne z przepisami, dokonuje przeglądów systemu i doradza, kiedy trzeba podejmować ważne decyzje w odniesieniu do danych osobowych i tego, co Administrator z nimi robi, albo co chce z nimi zrobić.

– I to jest jeszcze ważne, że Inspektor Ochrony Danych musi się przez cały czas uczyć

 

Ekspert o książce....

Oto, co o prezentowanej tu w odcinkach książce napisała p. Edyta Bielak-Jomaa, GIODO oraz pierwsza PUODO.

C.D.N.